Postanowilismy zostac w hotelu. Hotel moze byc taki troche w stylu lat 70-80. Ale ladnie polozony. Hotel Topaz, jedyny problem to ze znajuje sie na szczycie wzgorza, wiec wchodzenie pod gore moze byc kloptliwe. My mielismy opcje B&B wiec reszte posilkow jedlismy na dolew miescie. Ogolnie smog, tlok i zuuupelnie nic ciekawego. Nie polecam. Jedyne miejsce gdzie mozna bylo zjesc to KFC, rowniez dosc ostro doprawiane. Rozmawialismy z stewardem podczas naszego lotu, i on powiedzial ze nawet dla niego, Hindusa, kuchnia ze Sri Lanki jest ostra. No my nie wyprobowalismy lokalnych przysmakow, bo ja pewnie bym tego nie przezyl. Caly dzien na basenie. wieczorem poszlismy kupic bilet na pociag Inter-City do Colombo okolo 3-4h podroz.
Weszlismy na stacje, bylismy jedynymi bialymi, wszedzie tlok i kolejki do 3 kas. W kasie Inter-City odeslano nas do okienka normalnego. Jak na europejczykow przystalo grzecznie stalismy w kolejce, troche z usmiechem patrzac jak lokalni wpychaja sie przed nas do kolejki, czy to normalne?? Moze, my mielismy czas, wiec co tam niech sie wpychaja. Tutaj nam powiedziano ze miejsc nie ma na jutro. No to pieknie... Co my teraz zrobimy, chyba autobusem bedzie trzeba jechac, juz sie boje bo autobusy to pamietaja chyba jeszcze lata 50, zaczynam sie juz bac. ale zaraz zaraz, ktos mnie klepie po ramieniu, to kierownik stacji, zaprasza nas do swojego gabinetu. Robi sie ciekawie. Najpierw maly wywiad, kto skad gdzie itp. A pozniej sprzedaje nam bilety pierwszej klasy do Colombo. No to nam sie udalo. Sa 4 miejsca w wagonie najdroższe – gdzie najlepiej można podziwiac widoki, i to my wlasnie je dostaliśmy. Super nie mozmy się doczekac, bo wiemy ze trasa wiedzie przez bardzo górzyste tereny. Jutro rano 6am odjazd, koszt 3GBP.